czwartek, 20 czerwca 2013

Czy potrafię uwierzyć w to, że mogę stać się mistrzem?

karate - czyli właściwie co?
Jedna z opcji - Droga
Egzamin z karate przeszedłem pomyślnie – tak więc to kolejny mały sukces w tym roku. To kolejny cios w mur więzienny własnych sztywnych przekonań. Jednak przede mną wiele pracy. Z tego co wyczytałem o znaczeniu kolorów pasów zielony to stopień uczuć i wrażliwości a nauka na tym poziomie wymaga cierpliwości i pokory. Ponadto zdawać sobie sprawę z tego trzeba, że można być wspaniałym twórcą albo bardzo destrukcyjnym. To nie zależy od poziomu w karate – zawsze albo jest się twórcą albo niszczycielem. Na tym poziomie dojrzałość oznacza to, że potrafię śmiać się ze swoich błędów i je uświadamiam. Już widzę kolejne wyzwania, które są coraz większe. Najbliższe tym razem w dziedzinie biznesu. Nadciąga przypływ w którym dobrzy marketerzy, w których strukturze jestem będą rozwijać grupy w moim mieście. Czy skorzystam z tej szansy, by jak szybowiec wzbić się w górę? Do tej pory właściwie nic nie zrobiłem z powodu lęku przed nieznanym.Niedawno kupiłem sobie kilka książek o dalekowschodniej myśl m.in. zen i sztukach walki. Zdecydowana większość tych treści jest dla mnie niezrozumiała bądź słabo zrozumiała. To jak ci mistrzowie uczą wprawia mnie w zachwyt, ale bałbym się bardzo z takim spotkać. Podobnie bałbym się rozmawiać z każdym doświadczonym życiowo człowiekiem.

Często zadaję sobie pytanie. No dobra statystycznie bardzo mało ludzi osiąga poziom mistrzowski w porównaniu z ogółem, więc pewnie nie każdy osiąga, ale z punktu widzenia samorozwoju – optymistycznie każdy może być mistrzem. Dlaczego wiec się nie jest? Odpowiedź z własnego doświadczenia życiowego nasuwa się sama – widocznie paradoks: mam pasję ale jej nie rozwijam bo coś tam jeszcze nie tak dawno był dla mnie absurdalny, ale jak widać jest prawdziwy – jeszcze. Pasja sama staje się wyzwaniem. Tu kolejne pytanie jakie sobie zadaję to czy to co uważam za pasję jest nią w istocie? Znów mógłbym powiedzieć, że tak. Mam je od czasów przedszkolnych i w zasadzie nic się nie zmieniły. Jednak są jakieś słabe gdy przychodzi mi się zmierzyć z koniecznością przełamania nieśmiałości i wychodzenia z inicjatywą czy to lokalną czy większą. Jakbym bał się poznać siebie tak naprawdę. Wciąż tylko siedzę w znanym miejscu.

Ostatnio bardzo mnie interesuje jaki przyjąć właściwy stosunek do słabości i błędów, których jeszcze nie potrafię akceptować. Jak rozwijać się efektywnie a jednocześnie z rozsądkiem. Wiem, że błędne koło lenistwo - nieśmiałości wydaje się być bardzo znaczące u mnie. Wiem, że zmiana jest konieczna, by w przyszłości ale już i teraz czuć się lepiej ze sobą i by coś dać światu. Tylko co począć jeśli nawet nie chce mi się pomagać innym nie mówiąc o wychodzeniu z czymkolwiek. Obecnie mam wrażenie, że tylko taka auto spowiedź i przebaczenie sprawić może, że jednak nie załamię się całkiem  i nie zamiotę problemu pod dywan na kolejne lata. Nieśmiałość zresztą chroni mnie przed wybuchem agresji, która we mnie jest. Największy problem z tym jest taki, że wszystko do czasu, a nie przygotowując się zawczasu szykuję sobie piekło. Dlatego wolę tego nie lekceważyć, jak ostrzeżenia przed możliwymi silnymi burzami. Czytając różne egzystencjalne teksty – z czystej ciekawości i potrzeby jedno co się dowiedziałem to to, że ‘’problem trzeba przepracować’’ a ‘’długi spłacić’’ by zacząć coś nowego tak naprawdę. Coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że okoliczności jakie mam są odpowiednie – nic nie jest przypadkowe. Jedynie błędne myśli typu ‘’to nieporozumienie chcę być tam a nie tu’’ sprawiają, że czuję się źle a nic nie wnoszą. Gdybym był inny byłbym gdzie indziej. Świat materialny odzwierciedla świat duchowy.

Tak więc… nie potrafię tak naprawdę uwierzyć w to, że mogę być mistrzem. Wiem jedno. Rozwój który już się zaczął co prawda jest powolny, ale jednak to ‘’coś się dzieje’’ daje mi lepszą pewność i chęć do życia, nadzieję na lepszą przyszłość i poprawę samopoczucia ogólnego. Świat dotychczas szary zaczął nabierać barw. Na nowo zaczyna mnie ciekawić wiele rzeczy, pozornie z sobą niepowiązanych. Rozwój w jakiejś formie jest nieważny dopóki nie zgrywa się ze mną - naturą życia jest zgodny rozwój.