poniedziałek, 18 lutego 2013

Jak BARDZO mi zależy na zmianach?

Podniebny Samuraj - wyzwanie

Ostatnio w Internecie na jednym z blogów rozwoju osobistego natrafiłem na bardzo inspirujący komiks, jeden z fragmentów jest po lewej stronie. Jest to krótka opowieść o tym, że nie jest łatwo dojść tam gdzie się chce, ale jeśli marzenia są wielkie to można wygrać jeśli nie to przepadną. Mniej więcej w tak brutalny sposób zacząłem postrzegać swoją sytuację.

Nic nie stoi na przeszkodzie, bym pracował tam gdzie pracuję kolejne kilka lat. Póki mam tę pracę postaram się jak najwięcej zainwestować w rozwój, by po jej stracie mieć chociaż tą satysfakcję i sobie poradzić.(zawsze są wystarczające zasoby) Tak jak na tej ilustracji mury nie mogą mnie powstrzymać jeśli czegoś naprawdę pragnę. To wyzwanie rzucone marzeniom. Jak bardzo chcę osiągnąć sukces i spełnienie? Czy warto włożyć w to konkretną pracę, by zbliżać się dzień po dniu mimo oporów własnej psychiki i możliwości totalnego rozczarowania? Jeśli będę widział rzeczywistość jaka jest i wszystko widział jako korzystne dla swojego rozwoju, choć czasem może być trudno zaakceptować swoje miejsce, to powinienem się ustabilizować. Spokój i jeszcze raz spokój, nie panikowanie po porażce.

Damy radę. Wiara w siebie.


Małe kroki jak uczestniczenie na szkoleniach z rozwoju osobistego, stosowanie planów kontrolnych i wszystkich technik ze szkoleń, a także inwestowanie w sprzęt do rozwijania pasji to bezwątpienia praca włożona w samorozwój. Ciągle mam wybór iść po murze coraz wyżej – w kierunku celu lub dać sobie spokój poddając się i spadając na dno przeciętności i życie poniżej swoich możliwości, gdzie nie dając wyższej wartości wciąż zarabiać będę mało, a emerytura będzie głodowa. Nie mówiąc już o groźbie zapadnięcia na choroby zawodowe i cywilizacyjne, czy zwyczajną depresję, która może mnie albo zmienić w groźnego przestępcę, albo przyczyni się w skrajności do samobójstwa. W ostatnich latach włączyły się u mnie pewne alarmy zmuszające do podjęcia jakiegokolwiek działania na rzecz samorozwoju, choćby niewielkiego - teraz to już jest trochę bardziej rozwijające się.

Tak więc wybór dotyczy rozwoju pasji i osobowości nie tylko dla samego rozwoju. Za tym idzie bogacenie siebie, by mieć czym dzielić się z innymi (niech zakwitnie kwiat i zawiąże owoc). W Piśmie Świętym są bardzo ciekawe przypowieści o wzrastaniu i dawaniu owocu. Zgodnie z prawem przyciągania im więcej daję tym więcej zyskam także pieniędzy. Tak więc rozwój ma cele osobiste i jednocześnie jest pewnym interesem nie tylko moim ale i życia w ogóle – życie to rozwój. Dlatego przeciwdziałanie mu to jednak działanie przeciw życiu. To pasja sprawia, że staję się atrakcyjny dla świata, dla innych, może nawet pomóc znaleźć partnera życiowego.

Niestety prawdziwy rozwój tak łatwo bywa zaburzony przez różne interesy, przez złodziei marzeń i w wyniku tego utracenie chęci do osiągania tego co tak naprawdę się chce. Już jakiś czas temu spoglądałem sobie na zaangażowanie swoje w pracy –dlaczego tak łatwiej jest zaangażować się w coś, co nie jest ani zdrową pracą ani nie daje perspektyw. Po prostu daje podstawowe utrzymanie, ale relacja szef-pracownik przypomina o tej nierówności jaka panuje w relacjach. Jest jednak też wielki pozytyw pracy. Pozwala na refleksję nad sobą i jest swego rodzaju życiem w miniaturze. Wciąż powtarzalny schemat czynności trwająca przez pół dnia i tak codziennie z roku na rok ulegając niewielkim zmianom. Sama praca jest inspiracją: ''a gdyby tak pracować nad realizacją celów jak pracuje się na etacie hmm nieźle musi być ;)'' Jednak jeszcze zaangażowanie w pasje jest o wiele słabsze. Częsty autosabotaż i chęć ucieczki sprawia, że wygasza się z czasem zapał, by po jakimś czasie powrócić. Pojawia się frustracja z powodu nierozwijania tego. Szczególnie gdy widzę osoby w swoim wieku osiągające konkretne rezultaty w tym, w czym ja chciałbym się rozwinąć. Potem narasta mur zbudowany z kompleksów i poczucia, że jest się do niczego. Do tego zazdrość i zawiść wzmaga toksyczność mojego charakteru. Dla swojego dobra muszę coś z tym zrobić. 

W ostatnim roku zacząłem baczniej przyglądać się tym procesom i jak najwięcej uwagi kierować na zainteresowania ponownie, jak w czasach przedszkolnych. Efekt? Lepsze samopoczucie, a jednocześnie pewna akceptacja i zrozumienie swojego miejsca. Szczególnie ostatnie pół roku to dokonanie kilku odkryć jak prawo przyciągania, kluby samorozwojowe i NLP. Teraz wiem dlaczego mam tak jak mam. Jedną nogą stoję w przeciętności, przyziemności i szarzyźnie, a drugą w samorozwoju, marzeniach i pasjach.
Te ostatnie odkrycia są zresztą też odpowiedzią na moje wielkie pytania: ''Gdzie podziewa się cała mądrość filozoficzna ludzkości, która znana jest od tysiącleci?'' Teraz już nieco wiem gdzie. No i drugie ''Dlaczego więc tak wiele ludzi jest nieszczęśliwych i ma problemy w życiu. Dlaczego tyle zniewolenia, wyzysku, myślenia o ograniczeniach, dlaczego tak znaczna degradacja środowiska naturalnego. Dlaczego mądrość życiowa nie uczona jest w szkołach?'' Tyle się mówi o byciu kreatywnym, elastycznym w dzisiejszym pędzącym świecie. Gdzie ta nowoczesność? Czy jej miarą są tylko nowinki technologiczne i naukowe?

Wciąż te wielkie pytania będą mi towarzyszyć w szukaniu i sam muszę sobie odpowiedzieć na nie. Dlaczego trzeba być głupcem, by stać się mądrym. Przyznanie się do własnej głupoty oznacza mądrość. Rozbraja to wszelkie kompleksy i wymaga akceptacji. Czasami, aby się obudzić potrzeba silnego bodźca.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Konfucjusz: ‘’Ten kto pokona samego siebie jest najpotężniejszym wojownikiem’’


Tą sentencją rozpoczynam nowy tydzień. Gdy ma się tylko pół dnia do realizacji swoich celów, to sprawa wygląda nieco inaczej. Konieczność pracowania po 8 h dziennie, czasem z sobotami, nieraz na 3 zmiany, po 10-12 godzin w fabryce i w niezdrowych warunkach, za najniższą pensję zmusza po prostu do zastanowienia się nad swoją przyszłością. Wakacje? Zapomniałem co to są wakacje Ferie zimowe? To samo. Jedyne co znam to urlop, który nie zawsze sam sobie wyznaczę jak chcę. W czasach szkolnych często się nudziłem poddając się zniechęceniu. Wakacje mijały biernie. Po 4 latach w pracy nastąpiły zmiany, które polegają na tym, że zacząłem doceniać ten czas, który mam.

Wzrost metodą małych kroków nie jest łatwy wbrew pozorom. Wymaga przede wszystkim wytrwałości i samodyscypliny. Podobnie jak miecz samurajski był bardzo starannie wykuwany nakładano 1000 warstw żelaza i kuto tak, by był wytrzymały i elastyczny zarazem tak dzieje się z życiem. Nie ma żadnego znaczenia to, czy jest się wpływowy, czy nie. Na szczyt wielu chciałoby się dostać, lecz niewielu jest wystarczająco wytrwałych. Nie ma w tym nic złego. Mam takie powiedzonko, że nie istnieje góra bez doliny.

Codzienny pojedynek toczę między własnymi wymówkami a celami. Odcinam po kolei swoim ‘’mieczem’’ sznurki opinii innych, które bardzo skutecznie mnie więziły niczym marionetkę. Każda opinia zła i dobra wzbogaca, jeśli nie biorę jej zbyt mocno do siebie. Kiedyś trzeba się uwolnić i być samodzielnym. Rozłupuję mur, który uniemożliwia mi podjęcie działań i posuwanie się krok po kroku. Mur ten zbudowany z lęków, strachu i braku zaufania do siebie oddziela mnie od moich marzeń. Odkrywam piękno swojej obecnej sytuacji i staram się od niej uczyć jak najwięcej. Z każdym dniem jak poważniej traktuje marzenia czuję się lepiej – na horyzoncie pojawiła się długo oczekiwana szansa. Co z tym zrobię? Na ile będę mieć odwagi?

Mam jednak sojuszników – wszyscy ludzie sukcesu i mistrzowie także musieli pokonywać samych siebie, by dojść tam gdzie chcieli. Co prawda u części proces trwał bardzo szybko – postawa była już blisko. Niestety często postawę trzeba szlifować latami i tak jest u mnie. Dobre jest to, że przy długotrwałym procesie cierpliwość rozwija się inaczej i można z szacunkiem podejść do tego sposobu wzrastania, kwestionując to wszystko, co mówi się o konieczności szybkiego dostosowywania w dzisiejszym świecie. Chyba szybki wzrost zaczyna się wraz z akceptacją swojego powolnego wzrostu.

Używam tu metafory drzew. Są drzewa rosnące szybciej i wolniej. Różnice wzbogacają świat. Gdyby wszystko było łatwe i jednakowe to byłoby nudno – tak się pocieszam i pozbywam resztek zniechęcenia i codziennie po trochu działam. Wszystko muszę udoskonalić. Codziennie się uczę, otwieram się, pozwalam robić błędy i eksperymentuje ze wszystkim. Warto wzrastać i dać owoc dla innych. Warto słuchać intuicji nigdy się nie myli. Gdy jestem nieszczęśliwy wiem czemu – znów się poddałem. Gdy szczęśliwy wiem, że dlatego iż coś zrobiłem i mam plany na przyszłość.


Podsumowując największy wróg mieszka we mnie. Nigdy nie mogę mieć większego wśród ludzi i okoliczności.

piątek, 8 lutego 2013

Metoda małych kroków w dążeniu do celów

Wybrałem już dla siebie metodę. Postanowiłem, że skoncentruję się najpierw na robieniu małych rzeczy każdego dnia, które przybliżają mnie do celu. Ważna jest tutaj samodyscyplina i upór, gdyż droga może być bardzo daleka i do tego kręta. Jednak jest takie porzekadło ''Czas i tak upłynie'', ''Cały czas się myśli, więc dlaczego nie o rzeczach wielkich'' ''Droga jest piękniejsza od celu'' Co mnie nauczyła już ta metoda? Sprawdźmy meteorologię. Ta pasja trzyma się mocno. Przetrwała ładne kilkanaście lat. Prowadzę dziennik pogodowy od 13 lat i nie opuściłem ani dnia. Ta lekcja najdobitniej mi udowadnia, że można. W karate działo się zupełnie coś innego. Ta pasja także liczy u mnie ponad 10 lat. Jednakże tutaj prowadziłem bój między przywiązywaniem się do dobrej sprawności fizycznej, a pytaniami które w głębi nie dawały mi spokoju. Brzmiały następująco: ''Po co ci to'', ''Jesteś za nerwowy'', ''Co jak ulegniesz poważnej kontuzji'', ''Prędzej, czy później stracisz wszystko, co próbujesz zdobyć'', ''To nie moralne, bym się tym zajmował''. Tak to ostatnie wynika z tego, że bardzo nie lubię przemocy. Jednak karate sięga dużo głębiej niż sztuka walki... Te pytania sprawiały, że okresami stawałem się zapaleńcem w karate, by następnie zrezygnować z uprawiania, po czym znowu. Taka sinusoida. W ostatnich 2 latach karate jednak zaczęło zwyciężać i uprawiam je do dziś dzień. Warunki się zmieniły, a karate stało się dla mnie symbolem życia, jest polem poważnych rozważań, uczy łagodności i wyczucia. Do tego poprawia zdrowie i pozwala mi przełamywać psychiczne bariery. Jest jedną z terapii. Tak więc Droga Karateki - Droga Wojownika to nie jest to samo, co brutalność. To pozwala być czujnym i hartuje charakter. Ostatnią dziedziną najmłodszą, ale mającą także bardzo dawne podłoże to samorozwój. Wiele rozmyślań miałem już w gimnazjum i w szkole średniej, lecz ignorowałem trochę te myśli. Gdy skończyła się szkoła, a zaczęła praca rozważania powróciły ze zwielokrotnioną mocą. W końcu postanowiłem je zapisywać sobie i podjąć drogę w tym kierunku. Tak oto dotarłem do tego niezwykłego momentu, jakim jest odkrywanie świata samorozwoju. W istocie życie to ciągły wzrost, więc to podstawowa dziedzina, leżąca u podłoża wszystkich dążeń.

Efekt stosowania samodyscypliny w ciągu ostatniego miesiąca, jest taki, że nagle mam więcej czasu na wszystko i, że nie przywiązując się do tego, ani nie odkładając zbytnio zadań zachęcam się jednak do działania. Życie staje się urozmaicone i ma więcej kolorów. Kiedyś byłem za surowy dla siebie i łatwo rezygnowałem. Teraz staram się robić wszystko z umiarem, obserwując swoje reakcje i analizując momenty, kiedy mi się nie chce. Często mi się jeszcze zdarza auto sabotaż, czyli robienie innych rzeczy niż w planie, poddawanie się lękom i strachom. Jednak chcąc do czegoś dążyć muszę się sam pokonać stopniowo i ze współczuciem i miłością podchodzić do swoich zalet jak i wad. Muszę też stopniowo podejmować różne inicjatywy i poznawać ludzi, którzy swoim entuzjazmem pomogą mi wygrać pewnie tą jedną z największych walk o życie.

środa, 6 lutego 2013

Wyznaczam cele na 2013 rok


No to jedziemy !!!
Było już trochę rozważań na początku, może trochę przeleciałem z tym jak nawałnica, ale ta akumulacja musiała się jakoś wyładować. Teraz czas przejść do czynów zmierzających do realizacji moich marzeń.






4. obszary celów:

Dziedzina rozwojowa – szeroko pojęty samorozwój temat, który bardzo mnie zapasjonował
Biznes – zmiana podejścia do zarabiania pieniędzy i zmiana mentalności biedaka na człowieka sukcesu
Meteorologia moja główna pasja – jak wysoko ją cenię? WSZYSTKO WYJDZIE W PRANIU ;D
Karate – inspiracja motywem wojownika i myślicieli Dalekiego Wschodu w życiu codziennym no i oczywiście trenowanie.

Tak więc –w samorozwoju program przełamania kompleksów i nieśmiałości, by nie ciągło mnie do ucieczki w cień. By wyjść do ludzi mających pasje.

-Uczestniczenie w szkoleniach organizowanych przez klub rozwoju osobistego
-Umieszczenie tego bloga w grupie blogowa grupa samorozwoju
Codzienne wykonywanie ćwiczeń i lektura
-medytacja

Biznes – tu wiele wspólnego z obszarem samorozwoju. Ważne jest określenie w czym mam się wykazać i jak zarabiać z tego duże pieniądze.

-Rozwijanie struktury MLM do progu 21% Niezbędne jest więc zatem uczestniczenie w szkoleniach prowadzonych przez liderów branży MLM i podjęcie ostatecznej decyzji, że zaczynam biznes. Obecnie ciągle się waham jak zacząć i czy warto. Mimo wszystkich korzyści jakie to może przynieść w porównaniu z moją obecną pracą – wyjście ze strefy komfortu to jak już wspominałem dla mnie istny wyczyn.
-Codzienna praktyka z tym związana telefony, lektura, symulacje
-podnoszenie inteligencji finansowej

Meteorologia. Tu mam:

-Uczestnictwo na corocznym zjeździe ogólnym Stowarzyszenia do którego należę
-Promowanie tego w regionie poprzez Blog, relacje z mediami, zwłaszcza po załamaniach pogody
-organizacja zjazdu regionalnego
-Zebranie danych niezbędnych do realizacji projektu badawczego ‘gwałtowne burze w Polsce’
-Zakup stacji meteorologicznej i kamery HD

Karate. Ta dziedzina zahaczająca o zdrowie wymaga codziennej praktyki. Poza tym raz w tygodniu lektura, by poszerzać wiedzę.

-Wyjazd na egzamin na którym celem jest zdobyć wyższy stopień
-Uczestnictwo na jakiejś imprezie karate (pokazy, turnieje, obóz szkoleniowy) przynajmniej 1 raz

Pomniejsze, jedno z trudniejszych wyzwań, choć to podstawa utrzymania zdrowia.

Zdrowie
-Zmiana nawyków żywieniowych
-Badania przesiewowe i ogólne co pół roku lub rok
-Wizyta u stomatologa

Fajnie to wszystko wygląda. Jednak ten blog otworzyłem właśnie dlatego, by dzielić się wynikami realizacji tych zamierzeń (taki zapalnik motywacyjny) i by naprawdę poważnie potraktować te zamiary, oraz odkrywać w związku z tym nieodkryte zasoby i być może talenty. Tak więc do walki z kompleksami, lękiem i strachem. Na koniec więc mam takie powiedzonko: Teraz jest najlepszy moment na przełamanie się i zaczęcia życia naprawdę, niezależnie od tego, co inni pomyślą i jak daleko zajdę w tym wszystkim. Niech się pokaże na co mnie stać. Długo zwlekałem, więc reszta jest moja.

wtorek, 5 lutego 2013

Więzienie... Czyli dlaczego jest mi tu dobrze



Ostatnie kilka lat, kiedy skończyła się dla mnie szkoła i zaczęło dorosłe życie – to był i nadal jest stan uwięzienia. Jest to chęć pozostania w tym, co znane w starym miejscu zamieszkania i życiu w codziennej rutynie: praca-dom-praca-dom, wchodzącego po rutynie szkoła-dom i przejęcia stylu życia szarego obywatela narzekającego na szefa, nielubiącego swojej pracy i narzekającego na to dlaczego ma taki los a nie inny. Z tego więzienia mogę w każdej chwili wyjść. Tak w każdej. Jeśli tego nie zrobię to może samo życie mnie do tego zmusi jakąś nagłą, ciężką sytuacją od której już nie będzie ucieczki. W ostatnim czasie ukułem 2 sentencje. Jedna z nich to:

Nie ma na świecie większego więzienia od tego, jakie stworzyłem w swoim umyśle, by czuć się w nim bezpiecznie, w tym co znam.

To powiedzonko jest podsumowaniem moich rozważań na temat tego, dlaczego boję się wyzwań i dlaczego nie podejmuję zbytnio działań wiodących mnie do spełnienia marzeń, a także z rozważań na temat zniewolenia świata:

Nie akceptujemy niewoli, jednak torujemy jej drogę poprzez fakt iż chcemy mieć łatwe życie. Niech ktoś się nami zaopiekuje, zrobi coś za nas, uchroni. Pozwalamy sobie narzucać schematy postępowania. Z drugiej więc strony rządzący z wielką chęcią chcą mieć więcej władzy. Tak więc stwarzamy sami warunki do dyktatur i wyzysku. Wolność z kolei jest niebezpieczna i trudna. Nie wiadomo, co się stanie, nie ma gwarancji, pewności.

Drugą sentencją jest: Kto boi się ryzykować ryzykuje najwięcej. To z kolei z tego rozważania o rozdartym człowieku, który chce mieć lepsze życie a jednocześnie boi się ryzyka. Oto one:

metafora mojego aktualnego stanu

Jest sobie mieszkanie nad przepaścią z 2 pokojami. Tylko jeden z nich jest na stałym gruncie, a drugi wystaje nad przepaścią. Siedzi się więc w tym pokoju nad przepaścią, w którym mieści się swoja strefa komfortu i poczucie pozornego bezpieczeństwa. Mam świadomość zagrożeń w tym położeniu, jednak niewiele z tym robię. Intuicja podpowiada, że trzeba się przenieść do drugiego, na gruncie ale umysł się sprzeciwia, bo się boi zagrożenia! Ale jest wewnętrzny alarm. Tak więc z wielkim oporem podejmuje się kroki, by otworzyły się drzwi do drugiego pokoju, aż pojawia się oczekiwana szansa- drzwi się otwierają naprawdę i można przejść do drugiego pokoju, gdzie jest wymarzone życie. Jednak umysł nadal się buntuje mówiąc to niebezpieczne i dzięki sile potrzeby przemiany zaczyna się jednak iść w stronę wyjścia, ale bardzo powoli. W końcu nie wiadomo ile czasu zostało nim pokój nad przepaścią zacznie się zawalać. Ściany jeszcze nie pękają, ale czasu jest coraz mniej. Tak więc pytam się ciągle - czy warto pozostać w iluzorycznej bezpieczności strefy komfortu, czy wyjść z niej, by naprawdę przejść do bezpiecznego miejsca? Motywacja w końcu może zaniknąć i już na dobre pogrąże się w maraźmie. Nie powinienem ani za szybko iść ani za wolno.

To by było na tyle. Temat ciężki dla mnie samego, bo zdaję sobie sprawę jak boję się zmian a jednocześnie ich pragnę. Być wojownikiem jest pięknie, lecz to niebezpieczne zajęcie. Udowodniłem już, że nigdzie nie jest bezpiecznie. Bezpieczny mogę być tylko z sobą samym, gdy zachowam czujność.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Życie największym nauczycielem


Nasze życie, to co w nim się wydarza dzieje się z naszej woli, świadomej lub nie. Zamiast zwalić winę na genetykę za brak zdolności pewnych, czy rodzinę za brak wychowania, by być silnym i marzyć. Zamiast zwalać winę na system szkolnictwa i sytuację finansową zadaję sobie pytanie: Co mnie tak naprawdę ogranicza. Czy muszę koniecznie robić pewne rzeczy, by kimś się stać. Kim naprawdę chcę być? To kluczowe pytanie, gdyż lepiej rozwinąć jedną umiejętność do perfekcji niż wiele rzeczy tak po omacku. Nadać swojemu życiu konkretny temat. Życie weryfikuje wszystkie moje zamiary w każdej chwili. Przyglądam się odbiciu w życiu. Wszystko ma sens w nim, nawet rzeczy, których nie akceptuję. Jeśli coś się pojawia to ma sens, nie zależnie od tego, czy jest logiczne czy nie, złe dobre głupie mądre itp. Pojawia się, bo są ku temu warunki. Tylko się wczytać, jak z układu chmur można przewidzieć jaki typ pogody czeka, jaki jest stan atmosfery itp. Tak samo z życiem.

Stan zawieszenia, czyli niby mam pasje, ale nie mam zdecydowania.

Mam taki stan pomiędzy porzuceniem marzeń na rzecz stabilności i bezpieczeństwa, a całkowitym pochłonięciem się pasjami. Gdy jedna część mnie pragnie rozwoju pasji inna hamuje. Ten stan zawieszenia trwa latami Najpierw odkryłem go uprawiając karate, potem w meteorologii, a teraz także w biznesie. Co się dzieje z energią, zapałem do działania? Nie ma czegoś takiego jak brak energii, czy motywacji. Ona jest skupiona na tym, by się utrzymać – myśleniu biedaka. Tak więc także pewne przekonania i lęk przed życiem pełnią są zbyt silne, by otworzyć się na życie takie jakie jest.

Generalnie nie ma problemu z wolnością – stale od niej się ucieka, z brakiem zdolności – nie wykorzystuje się ich. O wiele łatwiej jest powiedzieć: Jestem do niczego, nie mam talentu niż przyznać się do posiadania wszystkiego, a nie rozwijaniu tego. To tak głupio brzmi: Mogę wszystko, a nic nie robię lub bardzo niewiele. Pojawia się czasem poczucie winy za to, że coś mogłem zrobić, by wpłynąć na coś a nie wpłynąłem. Przyznanie się przed samym sobą do głupoty jest trudne, ale widocznie prędzej czy później przychodzi taki moment, jest konieczne przed podjęciem prawdziwych zmian.

Codzienna walka z samym sobą to poznawanie siebie jakim się jest bez żadnych ozdobników i dobrych opinii innych – te opinie mogą się zmienić przecież w każdej chwili. Tak więc walka zakłada ból i upadanie, czasem setki i tysiące razy. Jeśli mój cel jest dostatecznie mocny –przetrwa różne próby, a ja stanę się mocniejszy. Porażki i przegrywanie są więc tak samo ważne jak sukcesy, czy nawet ważniejsze, bo sukces przychodzi po tych próbach. To walka bez walki, bo poprzez akceptację swoich wad i zahamowań bez tłumienia i noszenia fałszywych masek.

niedziela, 3 lutego 2013

Witam na nowym blogu!

Czas się obudzić i stanąć do walki
Jest to blog poświęcony moim dążeniom do realizacji marzeń. Będę na nim opisywał swoje rozważania i realizacje planów. Pomysł wziął się już dawno, ale nie był wdrażany. Od dzieciństwa marzenia i pasja stanowiły dla mnie jedną z ważniejszych wartości w życiu i dbanie o ich wzrost stało się moim priorytetem. Jednakże w kolejnych latach zamiast wzrastać stopniowo zaczynała się uwaga koncentrować na szarości życia - szkole i nauce rzeczy, które mnie nie ciekawiły zbytnio. To sprawiło, że odszedłem od drogi wiodącej do marzeń i teraz jest dobry moment, by na nowo do nich wrócić. Czas najwyższy wyjść z cienia i stanąć do walki niczym wojownik o własną wolność. Wiele się zaczęło zmieniać od czasu, kiedy odkryłem dziedzinę samorozwoju. Doszedłem do wniosku, że aby odnieść sukces muszę poznać siebie i ze szczerością przyznać się do popełnianych błędów.


Mistrz Azato nauczył G Funakoshi'ego, ojca współczesnego karate  zasady, by najpierw poznać siebie samego zanim pozna się innych, aby także poznać dobrze swojego wroga, którego się ma w sobie - wtedy nigdy się nie przegra.

Inna sentencja z Karate mówi, że największymi zwycięzcami są ci, którzy pokonują samych siebie i zwyciężają w pojedynkach dnia codziennego.

W życiu mogą zajść wszelkie zmiany - wystarczy na nie się otworzyć. Ten Blog będzie więc elementem mojego treningu i dzielenia się z innymi jak realizuję swoje zamiary.