niedziela, 5 października 2014

Uspokojenie i zdystansowanie.

Po 9 miesiącach od ostatniego wpisu podejście do samorozwoju uległo u mnie znacznej zmianie. Szybko znalazłem pracę po tamtym wydarzeniu, bo już w połowie stycznia byłem przyjęty i od tamtej pory pracuję. Śladów już po tamtym wydarzeniu nie ma. Jest jednak lekcja. Po tym co się stało zacząłem już na poważnie zarządzać swoimi skromnymi finansami. Przestałem jeździć na seminaria rozwoju osobistego. Nigdzie indziej także nie jeździłem. Pozostawiłem marketing sieciowy w maju, odszedłem od członkostwa w Polskich Łowcach Burz. Na parę miesięcy odszedłem ponownie od karate.Powód był prosty. Te stare rzeczy powodowały iż czułem się przytłoczony, a w zasadzie to część mnie to powodowała. Musiałem zrezygnować, żeby się zacząć uspokajać, żeby nabrać dystansu do tego wszystkiego. Jednak w styczniu zacząłem jeszcze przed przyjęciem się do zakładu pracy pracować w prognozach meteorologicznych, które początkowo nie wychodziły mi, a na pierwszą wypłatę czekałem 2 miesiące. Stopniowo zaczęły spływać pierwsze pieniądze i od tamtej pory cieszę się dwoma źródłami dochodu - pracą na etacie i pracą jako meteorolog. Pierwszy przychód jest regularny, drugi w ostatnich miesiącach bywa z opóźnieniem. Zaczynam to jednak traktować jako lekcję ważną, żeby nie pracować za pieniądze jak uczył Roberta Kyosakiego bogaty ojciec, kiedy kazał mu najpierw pracować za 10 centów. W tym czasie, czyli od stycznia do teraz chodziłem na basen, ale nie śpieszę się z kartą pływacką. Od września ponownie chodzę na karate. Zdecydowanie bardziej regularnie ćwiczę siłowo w domu. W wakacje pierwszy raz od czasów dzieciństwa pojechałem na lokalne kąpielisko ciesząc się kąpielą i tym że nauczyłem się trochę pływać. Układam też budżet domowy, w najbliższych dniach zamówię grę cashflow 101. Mam też rozpisany plan realizacji konkretnych celów w kolejnych miesiącach.

Był też taki okres w tym roku, na wiosnę kiedy zastanawiałem się intensywnie nad swoją przyszłością i potencjałami, że zacząłem myśleć o poradzie psychologicznej, ale tak naprawdę chodziło mi o poradę duchową. Najpierw ''przypadkowo'' spotkałem pod swoim domem wróżkę, która po minucie spojrzenia stwierdziła, że jestem ufny, ale się boje. Potem zacząłem poznawać narzeczoną mojego kuzyna, która także posiada zdolności parapsychiczne i zacząłem z nią współpracować. Pokazała mi przy użyciu kart (nie Tarota, bo są różne) jakich mam opiekunów i jakie mam potencjały. Okazały się znaczące. Nie był to raz, kilka sesji przechodziłem i za każdym razem pokazywały się te same karty. Co to oznacza - oznacza to, że mam potencjały, których sobie jeszcze nie uświadamiam i że tak naprawdę sam ponoszę odpowiedzialność za to na ile będę nad sobą pracował. W ostatnich dniach często słucham Antony'ego de Mello ''Przebudzenie'' Mówi on w tej swojej książce rzeczy, które bardzo mnie zainteresowały i powodują, że coraz jaśniej zaczynam dostrzegać to jak błędnego podejścia do życia wymaga od nas społeczeństwo, jak błędne są poglądy dotyczące sukcesu, miłości, szczęścia i wielu innych spraw. Wiele przemyśleń już własnych miałem wcześniej, teraz to się klaruje stopniowo. Stale prowadzę ''pamiętnik samuraja'' na którym zapisuję przemyślenia jakie mi wpadają najczęściej w czasie pracy. Jedną z najważniejszych tez jakie porusza Mello to to, że świat jest w porządku taki jaki jest i że mamy to czego pragniemy, ale nie widzimy tego. Wyobrażamy sobie, że rzeczy powinny wyglądać doskonale, perfekcyjnie. Mam obrazowy przykład u siebie: meteorolog. Wydawało mi się, że jak zrobię studia meteorologiczne i będę pracował w IMGW czy w prywatnej firmie jako profesjonalista za kilka tyś miesięcznego zarobku to będę szczęśliwy. Nie mam studiów, pracuję z domu za kilka stów miesięcznie i to jest spełnienie marzeń ale ja tego nie dostrzegam, choć staram się to widzieć, a bo inni mają lepiej, a mi się nie chce i nie mam odwagi pójść na studia, więc mam to co wypracowałem. Więc tak. Najważniejszą dla mnie rzeczą teraz jest samoobserwacja -obserwacja swoich odczuć, lęków i pasji i wzięcia za nie całkowitej odpowiedzialności, zdanie sobie sprawy, że to ja jestem sprawcą swojej biedy a nie rząd. Jest wiele pasjonatów będących w dużo gorszej sytuacji materialnej czy innej niż ja a odnoszą sukcesy, bo wierzą w siebie. U mnie ten ogień gdzieś przygasł i jakoś boję się go wzniecać. Jedna część mnie pragnie samorealizacji druga się przed tym broni. To tyle na dziś.

wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowanie starego roku 2013 i plany na nowy rok 2014

Skończył się rok 2013. Rok, w którym działo się u mnie sporo, żeby nie powiedzieć więcej niż w ciągu ostatnich kilku lat razem wziętych. Warto go podsumować pod kątem realizacji moich celów. (To trochę długi wpis.) Dlatego w tym momencie przypomnę jakie cele postawiłem sobie tuż przed końcem roku 2012 i które podałem w jednym z pierwszych wpisów na tym blogu:


4. obszary celów:

Dziedzina rozwojowa – szeroko pojęty samorozwój temat, który bardzo mnie zapasjonował
Biznes – zmiana podejścia do zarabiania pieniędzy i zmiana mentalności biedaka na człowieka sukcesu
Meteorologia moja główna pasja – jak wysoko ją cenię? WSZYSTKO WYJDZIE W PRANIU ;D
Karate – inspiracja motywem wojownika i myślicieli Dalekiego Wschodu w życiu codziennym no i oczywiście trenowanie.

Tak więc –w samorozwoju program przełamania kompleksów i nieśmiałości, by nie ciągło mnie do ucieczki w cień. By wyjść do ludzi mających pasje.

-Uczestniczenie w szkoleniach organizowanych przez klub rozwoju osobistego
-Umieszczenie tego bloga w grupie blogowa grupa samorozwoju
Codzienne wykonywanie ćwiczeń i lektura
-medytacja

Biznes – tu wiele wspólnego z obszarem samorozwoju. Ważne jest określenie w czym mam się wykazać i jak zarabiać z tego duże pieniądze.

-Rozwijanie struktury MLM do progu 21% Niezbędne jest więc zatem uczestniczenie w szkoleniach prowadzonych przez liderów branży MLM i podjęcie ostatecznej decyzji, że zaczynam biznes. Obecnie ciągle się waham jak zacząć i czy warto. Mimo wszystkich korzyści jakie to może przynieść w porównaniu z moją obecną pracą – wyjście ze strefy komfortu to jak już wspominałem dla mnie istny wyczyn.
-Codzienna praktyka z tym związana telefony, lektura, symulacje
-podnoszenie inteligencji finansowej

Meteorologia. Tu mam:

-Uczestnictwo na corocznym zjeździe ogólnym Stowarzyszenia do którego należę
-Promowanie tego w regionie poprzez Blog, relacje z mediami, zwłaszcza po załamaniach pogody
-organizacja zjazdu regionalnego
-Zebranie danych niezbędnych do realizacji projektu badawczego ‘gwałtowne burze w Polsce’
-Zakup stacji meteorologicznej i kamery HD

Karate. Ta dziedzina zahaczająca o zdrowie wymaga codziennej praktyki. Poza tym raz w tygodniu lektura, by poszerzać wiedzę.

-Wyjazd na egzamin na którym celem jest zdobyć wyższy stopień
-Uczestnictwo na jakiejś imprezie karate (pokazy, turnieje, obóz szkoleniowy) przynajmniej 1 raz

Pomniejsze, jedno z trudniejszych wyzwań, choć to podstawa utrzymania zdrowia.

Zdrowie
-Zmiana nawyków żywieniowych
-Badania przesiewowe i ogólne co pół roku lub rok
-Wizyta u stomatologa

A więc po kolei:

Rozwój:
Zacząłem jeździć na szkolenia. Do maja były to Kluby Eddu, odbywające się w pobliskiej Zielonej Górze raz w miesiącu. Szkoda, że w maju się skończyły, bo naprawdę było ciekawe a ja zacząłem się przełamywać. W lipcu pierwsze nieco grubsze wydarzenie miało miejsce – pojechałem na spotkanie biznesowe, dot. budowy biznesu w MLM, do Poznania.  Tylko jedno takie zaliczyłem, w zasadzie i tak nie za bardzo zacząłem rozwijać biznes. Potem, po kilku miesiącach spokoju w tym względzie pojawiła się szansa na wzięcie udziału w seminarium Umysł Milionera. Podjąłem bardzo odważną decyzję, że jadę, że wolę rozwijać wiedzę finansową, żeby w przyszłości się nigdy więcej z nimi nie szarpać. W zasadzie to był największy mój sukces. Nie dość, że wygrałem bilet, że odważyłem się mimo przykrych konsekwencji jakie się szykowały i jakie niestety stały się faktem, to był to pierwszy wyjazd, gdzie samodzielnie już musiałem sobie wszystko zorganizować włącznie z zakwaterowaniem. Nakupowałem też trochę książek rozwojowych i audiobooków o sukcesie pod koniec roku. Teraz jestem w trakcie ich lektury. Nie ma chyba bardziej pasjonującej lektury ja ta dotycząca bogactwa, sukcesu i szczęścia! Poza tym blog prowadzę, wykonuję ćwiczenia ukierunkowania na sukces życiowy i coraz bardziej precyzuję swoje pragnienia. Słucham audycji Wolnej Ludzkości, bo autorzy poruszają najistotniejsze kwestie związane z życiem. Swoją drogą odkrycie i zaakceptowanie tematyki tej grupy to także sukces. Nie powiem są bardzo kontrowersyjni momentami.

Karate i ogólnie ćwiczenia fizyczne
Zrealizowałem cel związany ze zdobyciem zielonego pasa w karate – symboliczny powrót do tej inspirującej mnie nieśmiało od dziecka sztuki  i wejście na nową drogę w życiu. Egzamin był w czerwcu.  Na imprezie karate byłem raz, jako pomocnik a nie uczestnik zawodów. Do końca roku poznałem też nowe układy tzw. Kata i coraz lepiej się czuję trenując karate, uwolnione nieco od takiego wyścigu za wszelką cenę do perfekcji, czy do zdobycia najwyższego stopnia. Kolejnym w sumie na początku niezamierzonym sukcesem było podjęcie decyzji w lipcu o nauce pływania, która trwa do teraz, z już konkretnymi postępami. Dbanie o siebie poszerzyło się także o trening siłowy w domu co prawda, ale jednak.  

Meteorologia:
Sukcesem był też zakup stacji meteorologicznej, za połowę jej wartości od kolegi, a także udzielenie wywiadu do lokalnego radia. Byłem też na corocznym zjeździe fanów burz. Jednak w meteo akurat skromnie, gdyż spostrzegłem, że w bardzo ograniczony sposób na to patrzyłem, w sposób żeby podobało się to komuś, bo meteorolog ja każdy inny zawód coś tam powinien umieć i w jakiś konkretny sposób ma wyrażać swoje myśli, a ja postanowiłem, że nie chcę być schematyczny. Od tego czasu już rozwijam wolne podejście do pasji pogodowej, nie ciąży tak jak jeszcze nie tak dawno.

Było też masa innych pomniejszych sukcesów, np. coraz precyzyjniejsze określanie swojej drogi życiowej, trzymanie się planów, czy realizacja programu nastawienia na bogactwo po MMI. Choć mniejsze to one tak naprawdę są fundamentem dla dużych sukcesów. Bez tego nie byłbym w stanie się odważyć na wiele rzeczy. Miałem długo nastawienie anty na wszelkie zmiany i wyzwania. Do porażek można zaliczyć to, że nie rozwinąłem biznesu, ale poznałem inne firmy działające w MLM. Obecnie doszedłem do wniosku, że zanim będę mógł robić biznes muszę poukładać swoje wpływy na mniejszych obszarach. Nie mniej jednak powiedzmy ambitny cel zostawiam, bo nie wiem kiedy zacznę odważnie budować biznes w oparciu o MLM a może coś innego. Póki co zaciekawiła mnie jedna firma MLM z sokami wielofunkcyjnymi. Do zdrowia sukcesem był zakup i używanie bioharmonizera w celu uzyskania odpowiedniej wibracji komórek, które są dzięki temu silniejsze.

Mimo kilku dość sporych sukcesów i  tego, że rok 2013 był najlepszym od wielu poprzednich lat razem wziętych, to jest to dopiero początek.  Jest masa rzeczy do zrobienia, żebym mógł żyć ’’poprawnie’’ czyli odpowiedzialnie spełniając swoje pasje. Część z nich jest zaplanowana na rok 2014.

Meteorologia:
- pracować w firmie pogodowej najlepiej jak się da
- pogodynka w lokalnych mediach
- poznać budowę wozu do ścigania burz
- poznać systemy ostrzegania
- studiować prace dot burz nad Polską

Karate, sport:
- codzienne realizowanie planu treningowego
- raz w tygodniu basen
- Zdać egzamin na 3 kyu do czerwca
- zdobyć kartę pływacką do września

Biznes, finanse:
- znać dobrze swoje zestawienie finansowe
- umiejętnie zarządzać finansami
- skończyć program ukierunkowania na bogactwo
- Znaleźć ciekawą pracę
- rozwinąć biznes

Pozostałe:
- Medytacje
- podnoszę jakość relacji międzyludzkich
- modyfikacja planu, by był jeszcze bardziej spójny
- zdrowe odżywianie

To na razie tyle. Ciekawe ile z nich zrealizuję i czy zbliżę się do niezależności finansowej. To jest jeden z podstawowych celów teraz dla mnie. Innym jest zachowanie pozytywnego, mocnego nastawienia mimo różnych zdarzeń w życiu i dalsze podejmowanie wyzwań np. związanych z nową pracą, rozbudową biznesu, czy rozwojem pasji. Póki co:


Wszystkim Czytelnikom życzę roku pełnego szczęścia i sukcesów!!!

niedziela, 22 grudnia 2013

Miesiąc po ''Apokalipsie''

W dniach 21-25 listopada wyjechałem do Warszawy na seminarium ''Umysł Milionera'' T. Harv'a, mimo ostrzeżeń, że może się to źle dla mnie skończyć w kontekście mojej już byłej pracy. Ten wpis raczej dla ludzi o mocnych nerwach.

Apokalipsa - płakać czy się śmiać???
Postanowiłem jechać mimo wszystko, bo to była z tych szczególnych szans jakie się trafiają rzadko, raz w życiu a skorzystanie z ich powoduje ogromne zmiany w życiu, zwykle na lepsze. Nie mówiąc już o tym, że bilet wygrałem filmem na którym były motywy z moich pasji, a więc meteorologii. Uznałem, że rozwój, doświadczanie, usamodzielnianie się czyli pragnienie wolności już nie mówiąc o tym, że edukacja finansowa ma dla mnie o wiele większą wartość niż trzymanie się pracy, która choć pewna była słabo satysfakcjonująca.

Seminarium było świetne i polecam je każdemu, kto pragnie rozwijać się w kierunku harmonii aspektów materialnych i duchowych. Nauka odbywała się przez szereg ćwiczeń, nieco teorii, oraz przede wszystkim zabawy, muzyki i gier. To fascynujące, że tak poważny temat życiowy jakim są pieniądze dla nas można pokazać w taki zabawowy sposób. To fascynujące, że kłopoty finansowe można w bardzo prosty sposób rozwiązać... zmieniając swoje nastawienie do nich. Dużo na ten temat można przeczytać w książce Harv'a Bogaty albo Biedny - po prostu różni mentalnie, czy Roberta Kiyosaki'ego Bogaty Ojciec Biedny Ojciec. co najlepsze ''Umysł Milionera'' to dopiero początek drogi ku rozwojowi w tych aspektach. Tyle o seminarium, bo jazda zaczęła się już po powrocie ze szkolenia. Zmiany zachodzą u mnie teraz bardzo szybko.

Obawy o pracę potwierdziły się zwolnieniem dyscyplinarnym - powód brak zgody zarządu na urlop, gdyż szkolenie nie miało związku z ich biznesem. No cóż. Tak to wygląda obecnie w świecie w którym jest się gołym i wesołym, błagając pracodawcę o przyjęcie do pracy a jak pracuje się to musisz mieć pozwolenie na to, żeby pojechać sobie na coś. Informowałem o tym już wcześniej kierownictwo. Niestety okazało się to niewystarczające. Szkoda, że jeden incydent skazuje obecnie człowieka na bruk - brak ubezpieczeń, brak emerytury, a kredyty trzeba płacić. Niewiele się to różni od średniowiecznego wygnania za przewinienia. Nie liczy się nagle to, że do tej pory byłem sumiennym pracownikiem. Już od paru ostatnich lat miałem kocioł w głowie, że nie chcę żyć jak niewolnik. Dlatego zacząłem się interesować tym dlaczego tak jest i tym co zrobić ze swoimi słabymi stronami psychicznymi. Teraz już wiem, że wszystko to jest oparte na strachu i, że jedynie pokonując własny strach można coś więcej osiągnąć. Jeszcze parę lat temu to byłaby dla mnie straszna tragedia. Teraz... cieszę się, że nie pracuję w czynnikach kancerogennych, oraz z wolności wyboru nowej pracy, większej ilości wolnego czasu i szanowania, oraz wdzięczności za ''marne grosze'' jakie mi zostały i jakie zarabiam na niepewnej pracy.

Mówi się, że dyscyplinarka to tragedia, bo nie można znaleźć po niej pracy. Jak dla mnie to jedno z ograniczających przekonań. Wszystko zależy od nastawienia i tego jak buduje się relacje. Już mam pracę. Są zakłady, które narzekają na to, że nikt nie chce tam pracować a niby takie duże bezrobocie jest! To bzdura z bezrobociem! Są takie, gdzie nawet CV nie musi się pokazywać, a praca jest legalna. Od razu po seminarium kontynuuję do teraz ćwiczenia ukierunkowujące mnie na stałe na bogactwo, bo to że się zasiało to jeszcze niewiele znaczy. Trzeba pielęgnować dopóki nie będzie to wystarczająco mocne. Jedne z ćwiczeń polega na działaniu pomimo lęków. Tak szukanie pracy i podejmowanie nowej mimo oporów jest o wiele łatwiejsze niż kiedyś Co z tego, że umowa o dzieło, co z tego że na początku zarobi się 200 zł za tydzień pracy. Co z tego, że to sortowanie truskawek, co z tego, że niepewna praca. Od miesiąca idę z nastawieniem: ''Praca jest wszędzie, tylko trzeba się jej podjąć'' To bardzo pomaga.

Ważniejsze od ilości zarobionych pieniędzy stało się dla mnie zarządzanie nimi, gdyż uważam za absurd pracowanie do 67 roku życia, narzekanie na to, że najniższa krajowa to nędzne pieniądze. Wcale tak nie jest, bo nie ważne ile się zarabia, ale to co się z tymi pieniędzmi robi po zarobieniu. (Celowo się nas programuje, byśmy nie byli w teraz, ale w przyszłości, byśmy porównywali się z innymi)  Zwykle wydajemy nasze ciężko zarobione pieniądze w całości, albo komuś oddajemy ( pomijając podatki, ubezpieczenia to jeszcze oszczędzanie w bankach, skąd mogą zabrać, powierzanie innym, by inwestowali nasze oszczędności, dodatkowe ubezpieczenia na życie, kredyty). To straszne jest. Inwestowanie tyle czasu by zarobić, a potem znika. Nie mając kontroli nad wydatkami sprawiamy, że im więcej pieniędzy tym więcej wydatków. Najsmutniejsze jest to, że nasze mieszkania mogą nas pożreć. W sumie to nie ma co za wiele tłumaczyć. Mogę tylko polecić na wstępie podane tytuły książek.

Tak więc podsumowując minął właśnie miesiąc od najpoważniejszego w moim życiu impaktu i wstrząsu po nim. Wiem że wpis ten może być kontrowersyjny. Jak wielu swoim znajomym zacząłem opowiadać o tym, to tylko do jednego wniosku doszli: ''Na tym szkoleniu nieźle ci mózg wyprali.'' No, ale każdy ma prawo do swojej opinii. Rzekomo ekonomia się sypie, w ciągu 5 lat będziemy mieli taki kryzys, że wszystko z ziemią będzie musiało chyba być zrównane. Nie ma co w świetnych czasach żyjemy. Możemy to wykorzystać albo biadolić, że jest źle. Bo mimo wszystko nie jest tak źle i oby nie było gorzej.

sobota, 2 listopada 2013

Robi się gorąco.

Ten wpis będzie krótki, ale treściwy. Stosowanie afirmacji i deklaracji. Częste oglądanie filmów motywacyjnych, oraz The Secret i dość częste medytowanie przynosi konkretne efekty. Coraz precyzyjnie określam swój główny cel w życiu i coraz śmielej podejmuję się koniecznych zadań przybliżających do celu. Działam powoli, ale systematycznie. Samuraj nadal się lęka, ale powoli do przodu.

Zdecydowałem się wejść do biznesu w innej firmie MLM niż byłem, wg mnie ciekawszej o wiele, bo rozprowadzająca na rynku napoje wielofunkcyjne. Zdrowe odżywianie bardziej mnie interesuje, podobnie jak sam fakt że wellness jest obecnie na ''topie'' i pewnie jeszcze jakiś czas będzie. Najważniejsze jednak dla mnie w wyborze tej firmy nie jest produkt, czy plan wynagrodzeń a liderzy i ich podejście do biznesu i nowych osób, zdecydowanie najbardziej poważne. Działam wg zasady. Nie ważne jaka treść jeśli są odpowiedni ludzie afirmujący życie i pchających do przodu, przy których bez obaw mogę mówić o swoich słabościach to jest to warte uwagi. Na pewno zaprocentuje nie tylko w tym konkretnym biznesie, ale w ogóle.

Wspomnę o dwóch zwiastunach wydarzeń jakie ostatnio doświadczyłem koncentrując się na pragnieniu bogactwa i wyjazdu do orientu. Przed 2-ma tygodniami dowiedziałem się, że w listopadzie będzie druga edycja szkolenia T Harv Eker'a w Polsce  ''Umysł Milionera'' ( mam książkę jego i żałowałem, że nie byłem na majowym szkoleniu) Fakt faktem parę miesięcy wcześniej na szkoleniu w Zielonej Górze z psychologii sukcesu poznałem koleżankę, która jak się okazało bardzo chciała jechać na to szkolenie. Najpierw poprosiła mnie, bym polubił jej film który zrobiła na konkurs, potem zachęciła, bym ja też zrobił. Pomyślałem czemu nie. Pewnie nie wygram biletu, ale zawsze to coś. Zadziałałem szybko wg myśli z filmu The Secret no i... ku mojemu szokowi wygrałem ten bilet! Teraz tylko ostatnie przygotowania i za niespełna 3 tygodnie będzie się działo. Druga ciekawostka wydarzyła się ostatnio, kiedy to poszedłem z trenerem karate na basen. Rozmawiamy sobie na różne tematy, po czym nagle proponuje nam wyjazd do Japonii na mistrzostwa świata w karate, które odbędą się w październiku 2015 roku, w ramach zaproszenia jakie otrzymał. No szok po prostu. Wystarczy wyrobić paszport i uzbierać 5 tyś złotych. Japonia to jedno z miejsc, które marzę odwiedzić.

Widać co się dzieje, gdy się koncentrujemy na pragnieniach. Tak samo było z moimi dylematami dotyczącymi życia. Okazało się, że w Polsce działa grupa ''Wolna Ludzkość'' która napisała książkę ''Hiperfizyka'' opisującą ogólnie budowę Wszechświata, która jest bardzo spójna, a jednocześnie inna od tego co nasza nauka głosi. Model ten bardzo przypadł mi do gustu, gdyż wiedza tam zawarta łączy świat materii ze światem duchowym, chaos ze świadomością. Objaśnia zasady wcieleń i tego dlaczego mamy takie treści do przerabiania jakie mamy, prawo przyciągania więc, ale na jeszcze głębszym poziomie. Nie zależy ono tylko od myśli i uczuć, lecz od obecnego i przeszłego stanu całej istoty. Zrozumienie tego naprawdę wiele daje.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Dalsze badanie siebie – nierówny pojedynek

Co tam u mnie nowego po niemal miesięcznej przerwie? Pojawiły się kolejne przemyślenia, poza tym że zaliczyłem 2 zloty łowców burz. Pierwszy był lokalny i samo go organizowałem. Pierwszy raz w życiu coś zorganizowałem i choć był to śmiesznie mały zjazd – 3 osobowy to było sympatycznie. Ciężko mi się rozmawia z ludźmi, których pierwszy raz widzę na oczy, ale to część ćwiczenia, zwanego otwieraniem się na ludzi. Planuję kolejne i już uzyskałem od innych łowców motywację, że mogą się pojawić na moim lokalnym spotkaniu. Uczy mnie to wiele – przełamania nieśmiałości w pierwszej kolejności, a także radowania się z drobnych działań i odważniejszego realizowania kolejnych. Drugi zjazd to ogólnopolski zlot PŁB, na którym czułem się inaczej niż do tej pory na zjazdach. Zawsze towarzyszyło mi tu pewne spinanie się i zamknięcie w sobie. Tym razem byłem o wiele bardziej rozmowny i nawet niektórzy powiedzieli, że jestem bardziej otwarty. Zrobiłem też na nim wykład jak przed rokiem. Po zjeździe powrót do szarzej codzienności.

Niedzielne wypady na basen zostały. Zacząłem jeszcze bardziej ćwiczyć naukę pływania i zacząłem odnosić pierwsze sukcesy. Jestem w mega dogodnej sytuacji – skoro tu się przełamuję, to łatwiej będzie mi się przełamać w innych dziedzinach życia, a bardzo tego pragnę, gdyż największym dla mnie problemem nadal jest działalność w MLM i pełna działalność jako łowca burz. Popróbowałem przez Internet bez skutku. Ponadto w innych dziedzinach nie działam na 100 procent. Zadaję sobie teraz to pytanie: Co jeszcze powstrzymuje mnie przed działaniem? Strach i lęk już był. Krytyka w dalszym ciągu – uznanie za głupca i ślepca który tylko sobie prowadzi jakiś tam blog o samorozwoju… No cóż – faktycznie tak to teraz wygląda, ale postanowiłem – tak samo jak z nauką pływania nie poddawać się bo pisząc o swoim rozwoju i blokadach uwalniam się z negatywnych myśli. Choćby z takiej myśli, która jeszcze mocno się trzyma, a która brzmi: nie ma sensu marzyć i mieć pragnień, bo one wywołują więcej problemów. Stąd dawne uwielbienie wręcz rezygnacji. Po prostu jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że nie można więcej tłumić w sobie kompleksów i marzeń, bo to prowadzi do autodestrukcji. Tak więc to działanie mimo wszystko to także krok na drodze zmian, zrozumienia siebie. Wydawało mi się zawsze, że mam jasno określoną pasję. Teraz dochodzę do wniosku, że jeszcze nie odkryłem talentu. Brakuje mi ognia by z wielkim zapałem działać w konkretnym kierunku. Jednak doceniam to co mam i te drobne sukcesy. Mówię sobie, że tylko ode mnie zależy mój dalszy rozwój i biorę za to odpowiedzialność. Czas ściągnąć maskę idealisty i pokazać jak jest naprawdę. Nie za różowo, ale bez przesady i w drugą stronę. Trzeba wyciągnąć swój miecz.

Posiłkuję się nadal lekturą książek rozwojowych, blogów rozwojowych. Dziś poczytałem na jednym o 10 – ciu iluzjach, na których opiera się także nasz system cywilizacyjny, o tym jak bardzo zagubiony jestem w tych iluzjach mimo zgłębiania ich. No cóż nie tylko ja, wiec to także uwalnia mnie od negatywnego myślenia - z jednej strony od własnych kompleksów z drugiej co nawet ważniejsze uważam  - od osądzania i potępiania innych. Zastanawiam się, czy kiedyś rozwinę swój potencjał, czy nigdy się to nie uda mimo lektury, że każdy ma potencjał i oglądania różnych świadectw tego. No cóż nie ma co dalej pisać, trzeba działać i tyle. Drobne iskry prędzej czy później wywołają pożar, tylko się nie poddawać, znać siebie swoją rzeczywistość wtedy można śmiało marzyć i to realizować.

wtorek, 30 lipca 2013

Trzeba mi się pokonać – by zwyciężyć

Jak już wspominałem w ostatnim wpisie – nie potrafiłem uwierzyć w to, że mogę stać się mistrzem. W ciągu ostatnich kilku tygodni nastąpiły niewielkie zmiany w tym względzie. Zacząłem coraz dokładniej przestrzegać swojego planu zajęć i wychodzić na różne spotkania, nie tylko karate. Pojechałem do Poznania na szkolenie biznesowe prowadzone przez liderów branży MLM w drugim weekendzie lipca, zrobiłem test czakr – tak to też mnie zaciekawiło i powiem szczerze, że już wiem dlaczego mam nieśmiałość . Codziennie pracuję z tymi centrami, w których mam najwięcej blokad. Efekty są drobne, ale istotne. Staję się coraz bardziej otwarty. W ostatnich 2 tygodniach zacząłem nawet chodzić na basen – kolejne ćwiczenie z kompleksem tym razem nieumiejętnością pływania. Zacząłem się uczyć pływać – nie wiedząc jak zacząć, popatrzyłem jak inni ćwiczą i zacząłem tak samo. Śmieje się sam z siebie, ale to jest pozytywny nastrój. Kupiłem kilka książek traktujących o rozwoju: kaizen i o bogaceniu się. W obu jest wspomniana jedna rzecz, albo inaczej 2, które uważam, że są fundamentalne jeśli chodzi o sukces. Pierwsza to dokładnie siebie poznaj – bądź świadom, że w każdej chwili wybierasz, druga koncentruj się na małych sukcesach i potwierdzaj to działaniem nawet niewielkim, ale szczerym, które faktycznie prowadzi do rozwoju. Te działania to wg mnie np. wyjście na 1 godzinę w tygodniu na basen, ćwiczenie kilkanaście minut dziennie, 2 godziny w tygodniu poświęcić na wizytę w klubie karate, 2 godziny na naukę i praktykę biznesu, 1 godzinę dziennie na sprawy meteo no i odpowiednia nagroda za wszystkie spełnione zadania. Ważne jest nieustanna weryfikacja swojego planu i celów – korygowanie ich. Koncentracja na tym co rozwojowe nieuchronnie prowadzi do tego, że to zacznie rosnąć. Kluczowe jest jednak także odpowiednia odpowiedź na to, co rzeczywistość pokazuje. Od niedawna sobie mówię: Tak jestem jaki jestem, są trudności by osiągnąć cokolwiek, ale tylko ja wybieram sposób w jaki odpowiem na sytuację – strachem czy spokojem.

Przyłapuję się na wielu wymówkach i odkładaniu rzeczy na potem w dalszym ciągu. To bardzo ważne jak na to odpowiem: karceniem się, a więc ucieczką od wyzwań jak dawniej, czy ze spokojem, szacunkiem do siebie i akceptacją ok. tak jest i dlatego warto się rozwijać. Za rozwojem idzie bogactwo nie tylko finansowe, ale przede wszystkim życiowe. W kwestii celów mogę powiedzieć tyle: jeśli naprawdę chcę coś osiągnąć i wiem jaką ma intencję osiągnę.

Zacząłem też słuchać audycji prowadzonych przez ekipę Wolnej Ludzkości, którzy poruszają takie tematy jak sens życia i źródło panującego na świecie systemu mentalnego, który nieustannie prowadzi do patologii, konfliktów i niszczenia środowiska, rozwój i tajemnice wszechświata, materializm i duchowość, a także fraktalność. Fraktale są piękne – stykamy się z nimi na każdym kroku: drzewa, chmury, struktury w naszym organizmie, a nawet życie każdego z nas – samorozwój mógłbym porównać właśnie do rozwoju fraktalnego, tak samo tworzenie rzeczywistości. Poziomy rozwoju są umowne - to zdaje się być bezwymiarowe. Niebawem zakupię książkę zatytułowaną hiperfizyka. Temat bardzo mnie poruszył, bo opisuje te wszystkie aspekty natury kosmicznej, materialnej i duchowej w jedną spójną całość. Tak więc czyż świat nie jest przebogaty – i to jak! Kto chce się rozwijać znajdzie masę metod czy to w Internecie czy to w swoim mieście, czy to wiedza książkowa, czy sam wymyśli sposób. Bieda to tylko przeświadczenie – iluzja.

Dlatego drobne rzeczy są tak ważne – od jednej decyzji zaczyna się rozwój. To tak jak z efektem motyla. Jedna myśl o biedzie prowadzi do coraz większej biedy, a decyzja o bogaceniu – do bogacenia się. Dlatego tak ważne jest obserwacja siebie i patrzeniu jakie czynności i rzeczy lubimy a jakie nie i dlaczego. Czy coś się nudzi, czy trwa.

czwartek, 20 czerwca 2013

Czy potrafię uwierzyć w to, że mogę stać się mistrzem?

karate - czyli właściwie co?
Jedna z opcji - Droga
Egzamin z karate przeszedłem pomyślnie – tak więc to kolejny mały sukces w tym roku. To kolejny cios w mur więzienny własnych sztywnych przekonań. Jednak przede mną wiele pracy. Z tego co wyczytałem o znaczeniu kolorów pasów zielony to stopień uczuć i wrażliwości a nauka na tym poziomie wymaga cierpliwości i pokory. Ponadto zdawać sobie sprawę z tego trzeba, że można być wspaniałym twórcą albo bardzo destrukcyjnym. To nie zależy od poziomu w karate – zawsze albo jest się twórcą albo niszczycielem. Na tym poziomie dojrzałość oznacza to, że potrafię śmiać się ze swoich błędów i je uświadamiam. Już widzę kolejne wyzwania, które są coraz większe. Najbliższe tym razem w dziedzinie biznesu. Nadciąga przypływ w którym dobrzy marketerzy, w których strukturze jestem będą rozwijać grupy w moim mieście. Czy skorzystam z tej szansy, by jak szybowiec wzbić się w górę? Do tej pory właściwie nic nie zrobiłem z powodu lęku przed nieznanym.Niedawno kupiłem sobie kilka książek o dalekowschodniej myśl m.in. zen i sztukach walki. Zdecydowana większość tych treści jest dla mnie niezrozumiała bądź słabo zrozumiała. To jak ci mistrzowie uczą wprawia mnie w zachwyt, ale bałbym się bardzo z takim spotkać. Podobnie bałbym się rozmawiać z każdym doświadczonym życiowo człowiekiem.

Często zadaję sobie pytanie. No dobra statystycznie bardzo mało ludzi osiąga poziom mistrzowski w porównaniu z ogółem, więc pewnie nie każdy osiąga, ale z punktu widzenia samorozwoju – optymistycznie każdy może być mistrzem. Dlaczego wiec się nie jest? Odpowiedź z własnego doświadczenia życiowego nasuwa się sama – widocznie paradoks: mam pasję ale jej nie rozwijam bo coś tam jeszcze nie tak dawno był dla mnie absurdalny, ale jak widać jest prawdziwy – jeszcze. Pasja sama staje się wyzwaniem. Tu kolejne pytanie jakie sobie zadaję to czy to co uważam za pasję jest nią w istocie? Znów mógłbym powiedzieć, że tak. Mam je od czasów przedszkolnych i w zasadzie nic się nie zmieniły. Jednak są jakieś słabe gdy przychodzi mi się zmierzyć z koniecznością przełamania nieśmiałości i wychodzenia z inicjatywą czy to lokalną czy większą. Jakbym bał się poznać siebie tak naprawdę. Wciąż tylko siedzę w znanym miejscu.

Ostatnio bardzo mnie interesuje jaki przyjąć właściwy stosunek do słabości i błędów, których jeszcze nie potrafię akceptować. Jak rozwijać się efektywnie a jednocześnie z rozsądkiem. Wiem, że błędne koło lenistwo - nieśmiałości wydaje się być bardzo znaczące u mnie. Wiem, że zmiana jest konieczna, by w przyszłości ale już i teraz czuć się lepiej ze sobą i by coś dać światu. Tylko co począć jeśli nawet nie chce mi się pomagać innym nie mówiąc o wychodzeniu z czymkolwiek. Obecnie mam wrażenie, że tylko taka auto spowiedź i przebaczenie sprawić może, że jednak nie załamię się całkiem  i nie zamiotę problemu pod dywan na kolejne lata. Nieśmiałość zresztą chroni mnie przed wybuchem agresji, która we mnie jest. Największy problem z tym jest taki, że wszystko do czasu, a nie przygotowując się zawczasu szykuję sobie piekło. Dlatego wolę tego nie lekceważyć, jak ostrzeżenia przed możliwymi silnymi burzami. Czytając różne egzystencjalne teksty – z czystej ciekawości i potrzeby jedno co się dowiedziałem to to, że ‘’problem trzeba przepracować’’ a ‘’długi spłacić’’ by zacząć coś nowego tak naprawdę. Coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że okoliczności jakie mam są odpowiednie – nic nie jest przypadkowe. Jedynie błędne myśli typu ‘’to nieporozumienie chcę być tam a nie tu’’ sprawiają, że czuję się źle a nic nie wnoszą. Gdybym był inny byłbym gdzie indziej. Świat materialny odzwierciedla świat duchowy.

Tak więc… nie potrafię tak naprawdę uwierzyć w to, że mogę być mistrzem. Wiem jedno. Rozwój który już się zaczął co prawda jest powolny, ale jednak to ‘’coś się dzieje’’ daje mi lepszą pewność i chęć do życia, nadzieję na lepszą przyszłość i poprawę samopoczucia ogólnego. Świat dotychczas szary zaczął nabierać barw. Na nowo zaczyna mnie ciekawić wiele rzeczy, pozornie z sobą niepowiązanych. Rozwój w jakiejś formie jest nieważny dopóki nie zgrywa się ze mną - naturą życia jest zgodny rozwój.