niedziela, 22 grudnia 2013

Miesiąc po ''Apokalipsie''

W dniach 21-25 listopada wyjechałem do Warszawy na seminarium ''Umysł Milionera'' T. Harv'a, mimo ostrzeżeń, że może się to źle dla mnie skończyć w kontekście mojej już byłej pracy. Ten wpis raczej dla ludzi o mocnych nerwach.

Apokalipsa - płakać czy się śmiać???
Postanowiłem jechać mimo wszystko, bo to była z tych szczególnych szans jakie się trafiają rzadko, raz w życiu a skorzystanie z ich powoduje ogromne zmiany w życiu, zwykle na lepsze. Nie mówiąc już o tym, że bilet wygrałem filmem na którym były motywy z moich pasji, a więc meteorologii. Uznałem, że rozwój, doświadczanie, usamodzielnianie się czyli pragnienie wolności już nie mówiąc o tym, że edukacja finansowa ma dla mnie o wiele większą wartość niż trzymanie się pracy, która choć pewna była słabo satysfakcjonująca.

Seminarium było świetne i polecam je każdemu, kto pragnie rozwijać się w kierunku harmonii aspektów materialnych i duchowych. Nauka odbywała się przez szereg ćwiczeń, nieco teorii, oraz przede wszystkim zabawy, muzyki i gier. To fascynujące, że tak poważny temat życiowy jakim są pieniądze dla nas można pokazać w taki zabawowy sposób. To fascynujące, że kłopoty finansowe można w bardzo prosty sposób rozwiązać... zmieniając swoje nastawienie do nich. Dużo na ten temat można przeczytać w książce Harv'a Bogaty albo Biedny - po prostu różni mentalnie, czy Roberta Kiyosaki'ego Bogaty Ojciec Biedny Ojciec. co najlepsze ''Umysł Milionera'' to dopiero początek drogi ku rozwojowi w tych aspektach. Tyle o seminarium, bo jazda zaczęła się już po powrocie ze szkolenia. Zmiany zachodzą u mnie teraz bardzo szybko.

Obawy o pracę potwierdziły się zwolnieniem dyscyplinarnym - powód brak zgody zarządu na urlop, gdyż szkolenie nie miało związku z ich biznesem. No cóż. Tak to wygląda obecnie w świecie w którym jest się gołym i wesołym, błagając pracodawcę o przyjęcie do pracy a jak pracuje się to musisz mieć pozwolenie na to, żeby pojechać sobie na coś. Informowałem o tym już wcześniej kierownictwo. Niestety okazało się to niewystarczające. Szkoda, że jeden incydent skazuje obecnie człowieka na bruk - brak ubezpieczeń, brak emerytury, a kredyty trzeba płacić. Niewiele się to różni od średniowiecznego wygnania za przewinienia. Nie liczy się nagle to, że do tej pory byłem sumiennym pracownikiem. Już od paru ostatnich lat miałem kocioł w głowie, że nie chcę żyć jak niewolnik. Dlatego zacząłem się interesować tym dlaczego tak jest i tym co zrobić ze swoimi słabymi stronami psychicznymi. Teraz już wiem, że wszystko to jest oparte na strachu i, że jedynie pokonując własny strach można coś więcej osiągnąć. Jeszcze parę lat temu to byłaby dla mnie straszna tragedia. Teraz... cieszę się, że nie pracuję w czynnikach kancerogennych, oraz z wolności wyboru nowej pracy, większej ilości wolnego czasu i szanowania, oraz wdzięczności za ''marne grosze'' jakie mi zostały i jakie zarabiam na niepewnej pracy.

Mówi się, że dyscyplinarka to tragedia, bo nie można znaleźć po niej pracy. Jak dla mnie to jedno z ograniczających przekonań. Wszystko zależy od nastawienia i tego jak buduje się relacje. Już mam pracę. Są zakłady, które narzekają na to, że nikt nie chce tam pracować a niby takie duże bezrobocie jest! To bzdura z bezrobociem! Są takie, gdzie nawet CV nie musi się pokazywać, a praca jest legalna. Od razu po seminarium kontynuuję do teraz ćwiczenia ukierunkowujące mnie na stałe na bogactwo, bo to że się zasiało to jeszcze niewiele znaczy. Trzeba pielęgnować dopóki nie będzie to wystarczająco mocne. Jedne z ćwiczeń polega na działaniu pomimo lęków. Tak szukanie pracy i podejmowanie nowej mimo oporów jest o wiele łatwiejsze niż kiedyś Co z tego, że umowa o dzieło, co z tego że na początku zarobi się 200 zł za tydzień pracy. Co z tego, że to sortowanie truskawek, co z tego, że niepewna praca. Od miesiąca idę z nastawieniem: ''Praca jest wszędzie, tylko trzeba się jej podjąć'' To bardzo pomaga.

Ważniejsze od ilości zarobionych pieniędzy stało się dla mnie zarządzanie nimi, gdyż uważam za absurd pracowanie do 67 roku życia, narzekanie na to, że najniższa krajowa to nędzne pieniądze. Wcale tak nie jest, bo nie ważne ile się zarabia, ale to co się z tymi pieniędzmi robi po zarobieniu. (Celowo się nas programuje, byśmy nie byli w teraz, ale w przyszłości, byśmy porównywali się z innymi)  Zwykle wydajemy nasze ciężko zarobione pieniądze w całości, albo komuś oddajemy ( pomijając podatki, ubezpieczenia to jeszcze oszczędzanie w bankach, skąd mogą zabrać, powierzanie innym, by inwestowali nasze oszczędności, dodatkowe ubezpieczenia na życie, kredyty). To straszne jest. Inwestowanie tyle czasu by zarobić, a potem znika. Nie mając kontroli nad wydatkami sprawiamy, że im więcej pieniędzy tym więcej wydatków. Najsmutniejsze jest to, że nasze mieszkania mogą nas pożreć. W sumie to nie ma co za wiele tłumaczyć. Mogę tylko polecić na wstępie podane tytuły książek.

Tak więc podsumowując minął właśnie miesiąc od najpoważniejszego w moim życiu impaktu i wstrząsu po nim. Wiem że wpis ten może być kontrowersyjny. Jak wielu swoim znajomym zacząłem opowiadać o tym, to tylko do jednego wniosku doszli: ''Na tym szkoleniu nieźle ci mózg wyprali.'' No, ale każdy ma prawo do swojej opinii. Rzekomo ekonomia się sypie, w ciągu 5 lat będziemy mieli taki kryzys, że wszystko z ziemią będzie musiało chyba być zrównane. Nie ma co w świetnych czasach żyjemy. Możemy to wykorzystać albo biadolić, że jest źle. Bo mimo wszystko nie jest tak źle i oby nie było gorzej.

2 komentarze:

  1. O tak, z dostaniem wolnego na jakiekolwiek kursy czy szkolenia, czasami nawet powiązane z zawodem są zawsze trudności :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety... Chociaż 2 lata wcześniej miałem podobną sytuację i wtedy udało mi się wziąć wolne, więc byłem pewien, że tym razem też się uda.

    OdpowiedzUsuń