niedziela, 5 października 2014

Uspokojenie i zdystansowanie.

Po 9 miesiącach od ostatniego wpisu podejście do samorozwoju uległo u mnie znacznej zmianie. Szybko znalazłem pracę po tamtym wydarzeniu, bo już w połowie stycznia byłem przyjęty i od tamtej pory pracuję. Śladów już po tamtym wydarzeniu nie ma. Jest jednak lekcja. Po tym co się stało zacząłem już na poważnie zarządzać swoimi skromnymi finansami. Przestałem jeździć na seminaria rozwoju osobistego. Nigdzie indziej także nie jeździłem. Pozostawiłem marketing sieciowy w maju, odszedłem od członkostwa w Polskich Łowcach Burz. Na parę miesięcy odszedłem ponownie od karate.Powód był prosty. Te stare rzeczy powodowały iż czułem się przytłoczony, a w zasadzie to część mnie to powodowała. Musiałem zrezygnować, żeby się zacząć uspokajać, żeby nabrać dystansu do tego wszystkiego. Jednak w styczniu zacząłem jeszcze przed przyjęciem się do zakładu pracy pracować w prognozach meteorologicznych, które początkowo nie wychodziły mi, a na pierwszą wypłatę czekałem 2 miesiące. Stopniowo zaczęły spływać pierwsze pieniądze i od tamtej pory cieszę się dwoma źródłami dochodu - pracą na etacie i pracą jako meteorolog. Pierwszy przychód jest regularny, drugi w ostatnich miesiącach bywa z opóźnieniem. Zaczynam to jednak traktować jako lekcję ważną, żeby nie pracować za pieniądze jak uczył Roberta Kyosakiego bogaty ojciec, kiedy kazał mu najpierw pracować za 10 centów. W tym czasie, czyli od stycznia do teraz chodziłem na basen, ale nie śpieszę się z kartą pływacką. Od września ponownie chodzę na karate. Zdecydowanie bardziej regularnie ćwiczę siłowo w domu. W wakacje pierwszy raz od czasów dzieciństwa pojechałem na lokalne kąpielisko ciesząc się kąpielą i tym że nauczyłem się trochę pływać. Układam też budżet domowy, w najbliższych dniach zamówię grę cashflow 101. Mam też rozpisany plan realizacji konkretnych celów w kolejnych miesiącach.

Był też taki okres w tym roku, na wiosnę kiedy zastanawiałem się intensywnie nad swoją przyszłością i potencjałami, że zacząłem myśleć o poradzie psychologicznej, ale tak naprawdę chodziło mi o poradę duchową. Najpierw ''przypadkowo'' spotkałem pod swoim domem wróżkę, która po minucie spojrzenia stwierdziła, że jestem ufny, ale się boje. Potem zacząłem poznawać narzeczoną mojego kuzyna, która także posiada zdolności parapsychiczne i zacząłem z nią współpracować. Pokazała mi przy użyciu kart (nie Tarota, bo są różne) jakich mam opiekunów i jakie mam potencjały. Okazały się znaczące. Nie był to raz, kilka sesji przechodziłem i za każdym razem pokazywały się te same karty. Co to oznacza - oznacza to, że mam potencjały, których sobie jeszcze nie uświadamiam i że tak naprawdę sam ponoszę odpowiedzialność za to na ile będę nad sobą pracował. W ostatnich dniach często słucham Antony'ego de Mello ''Przebudzenie'' Mówi on w tej swojej książce rzeczy, które bardzo mnie zainteresowały i powodują, że coraz jaśniej zaczynam dostrzegać to jak błędnego podejścia do życia wymaga od nas społeczeństwo, jak błędne są poglądy dotyczące sukcesu, miłości, szczęścia i wielu innych spraw. Wiele przemyśleń już własnych miałem wcześniej, teraz to się klaruje stopniowo. Stale prowadzę ''pamiętnik samuraja'' na którym zapisuję przemyślenia jakie mi wpadają najczęściej w czasie pracy. Jedną z najważniejszych tez jakie porusza Mello to to, że świat jest w porządku taki jaki jest i że mamy to czego pragniemy, ale nie widzimy tego. Wyobrażamy sobie, że rzeczy powinny wyglądać doskonale, perfekcyjnie. Mam obrazowy przykład u siebie: meteorolog. Wydawało mi się, że jak zrobię studia meteorologiczne i będę pracował w IMGW czy w prywatnej firmie jako profesjonalista za kilka tyś miesięcznego zarobku to będę szczęśliwy. Nie mam studiów, pracuję z domu za kilka stów miesięcznie i to jest spełnienie marzeń ale ja tego nie dostrzegam, choć staram się to widzieć, a bo inni mają lepiej, a mi się nie chce i nie mam odwagi pójść na studia, więc mam to co wypracowałem. Więc tak. Najważniejszą dla mnie rzeczą teraz jest samoobserwacja -obserwacja swoich odczuć, lęków i pasji i wzięcia za nie całkowitej odpowiedzialności, zdanie sobie sprawy, że to ja jestem sprawcą swojej biedy a nie rząd. Jest wiele pasjonatów będących w dużo gorszej sytuacji materialnej czy innej niż ja a odnoszą sukcesy, bo wierzą w siebie. U mnie ten ogień gdzieś przygasł i jakoś boję się go wzniecać. Jedna część mnie pragnie samorealizacji druga się przed tym broni. To tyle na dziś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz